- Ty chamie!- wrzeszczysz na środku ulicy na swojego narzeczonego. Swojego byłego już narzeczonego. Nie masz ochoty oglądać tej jego twarzy, wymierzasz mu siarczystego policzka. Krzyczysz mu prosto w twarz, że jak tak traktuje każdą kobietę, to nie zasługuje na żadną. Nie masz ochoty słuchać jego wyjaśnień, przeprosin, że to była jednorazowa przygoda i że nic dla niego nie znaczyła. Ze łzami na policzkach oddajesz mu pierścionek i biegniesz ciemnymi uliczkami Maceraty. Całe twoje życie legło w gruzach. Nie mówiłaś mu o ciąży, że niedługo zostanie ojcem. Nawet nie chcesz, by ktoś taki jak on wychowywał Twoje dziecko. Sama go sobie nie zrobiłaś, ale tak nieodpowiedzialnego ojca myślisz, że nikt nie chciałby mieć. Zatrzymujesz się. Nie masz na nic siły. Czujesz jak powoli brakuje ci powietrza. Osuwasz się na zimny chodnik. Panuje coraz większa ciemność. Nie czujesz nic oprócz okropnego bólu w okolicach podbrzusza.
***
Witam! Mamy prolog. :D Jeśli już tu jesteś to zostaw po sobie jakiś znak w postaci komentarza. Jestem otwarta na krytykę. Nie chcesz-nie czytaj. Proste ;)
http://ask.fm/izola2 <---- pytajcie :D
Fajnie się zaczyna :) Co to za cham w ogóle? Czekam na pierwszy!
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba! Zabieram się więc za nadrabienie zaległości i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń